Nadrzędnym celem, jaki chce osiągnąć rodzina zastępcza, gdy trafi do niej dziecko, jest zbudowanie z nim więzi. Jest to proces długotrwały, czasem trudny a nawet bardzo trudny… Zazwyczaj, dzięki ogromnym staraniom, stabilizacji, poczuciu bezpieczeństwa, miłości, udaje się to. To ogromny sukces, gdy w końcu dziecko utożsamia się z tatą, mamą, bratem, siostrą, kotem czy psem, gdy pokazując palcem mówi: „to mój Tata! Tata mnie kocha”, ” „To moja siostra! Ja kocham!” a wychodząc z domu, krzyczy: „to mój dom, będzie na mnie czekał aż wrócę, to mój dom!”. Dosłownie łzy się w oku kręcą..
Tak, to piękne i wzruszające chwile, które rozsypują się jak płatki róż, gdy do drzwi puka ośrodek adopcyjny, z własnym pomysłem i planem działania „najlepszym” dla tego dziecka, planem przeniesienia do nowej rodziny…tym razem adopcyjnej. I nie pomagają słowa sprzeciwu rodziców zastępczych, zaświadczenia specjalistów, logiczne argumenty o pozostawieniu długoterminowym dziecka w obecnej rodzinie. Nie pomaga nic…”System” jest nieubłagany a statystyki muszą się zgadzać.
A dobro dziecka? Tego już nikt nie bierze pod uwagę…