Jedna z Mam Zastępczych znalazła czas, aby napisać Wam kilka słów o wycinku swojej codzienności Opisała z czym wiąże się przyjęcie kolejnego dziecka do rodziny zastępczej. Przewrotnie, z humorem i kilkoma wskazówkami na koniec Bardzo dziękujemy
„Dla laików nie zajmujących się opieką nad dziećmi skrzywdzonymi w pieczy zastępczej, przyjęcie kolejnego dziecka/dzieci, dołączenie go/ich do już przebywających w rodzinie, może wydawać się proste i bezproblemowe. Jednak doświadczone rodziny zastępcze wiedzą, że to jest bardzo skomplikowana sprawa. W zwykłej rodzinie, gdy rodzi się kolejne dziecko trzeba pracować ze starszym w zakresie dzielenia się zabawkami, miejscem, walka z zazdrością i to już nie jest łatwe. A gdyby tak dołożyć jeszcze irracjonalny lęk przed kolejną stratą kochającego opiekuna, poczucie zagrożenia wypracowanej pozycji w rodzinie i jeszcze przypominanie sobie od nowa o własnej traumie, bo kolejne dziecko przecież przeżywa odebranie od rodziców tak samo jak dzieci/dziecko, które już rodzina ma pod opieką to mamy ARMEGEDON emocjonalny.
Trzeba sobie wcześniej dokładnie przemyśleć taką decyzję, wziąć pod uwagę obciążenia jakie maja dzieci, którymi się już opiekujemy, organizację dnia, w moim przypadku kwestię bycia samotną mamą zastępczą, kwestię miejsca w samochodzie, pokoju, no i ZAZDROŚĆ, WALKĘ O POZYCJE i KŁOTNIE między dziećmi. Można oczywiście próbować przyjąć dziecko, które musi zostać przeniesione z jakiejś innej rodziny, czy pogotowia, wtedy mamy o nim już jakieś informacje, można przygotować dzieci, uprzedzić, zapytać o opinię, o to na czym im najbardziej zależy, a jak już dziecko jest u nas, o to co najbardziej przeszkadza, a co się podoba i generalnie rozmawiać z dziećmi, dbać o to, żeby nie traciły na ilości i jakości bliskości jaką miały wcześniej, aby pojawienie się dziecka nie spowodowało, że plany wcześniej ustalone (atrakcje, zajęcia dodatkowe, inne plany) się zmieniają. Gorzej, gdy dziecko pojawia się bez uprzedzenia, jak w moim przypadku, telefon z MOPRU i pytanie, czy przyjmę, szybka decyzja po ustaleniu priorytetów i tego samego dnia jest u nas 3letnia dziewczynka. Pierwsza euforia starszej córki, ciepłe przyjęcie, ekscytacja, że będzie się z kim bawić i… ARMAGEDON emocjonalny trwający nieprzerwanie około miesiąca: „Mamo boli mnie ucho!”, mówi córka, a ja szepczę jej wg. ustalonego schematu do ucha: „Kocham Cię!” niezliczoną ilość razy, chodzi za mną jak cień, cały czas obrażona o wszystko. Synek, nie potrafi się ode mnie odkleić, najchętniej schowałby się jak małe kangurzątko w torbie mamy i został tam, żeby przeczekać i żeby wszystko wróciło do poprzedniego stanu. A najmłodsza płacze, w nocy do utraty tchu, w ciągu dnia przy każdej okazji i bez okazji, a płacz kończy się histerią, im więcej do niej mówię tym głośniej krzyczy, nie chce się przytulić. Do tego samochód się zepsuł, czekał u mechanika na swoją kolej dobry tydzień, a ja po zabiegu usuwania woreczka żółciowego ledwo żyję, a i jeszcze osoba pomocowa wtrąca się do całokształtu i wciela w rolę teściowej (zauważmy, że męża nie ma, ale teściowa tak), która wszystko krytykuje i wie lepiej. CUDOWNIE! Sama sobie zgotowałam ten los!
W takiej sytuacji jedyne co pozostaje to wyznaczać małe cele, drobne zadania sobie i dzieciom i dbać o siebie. Wskazówki do przetrwania:
1. Rozmawiać o organizacji mieszkania, aby znalazło się miejsce dla najmłodszej, powoli urządzać miejsce na szafę, łóżko, zabawki, za zgodą dzieci.
2. Wyznaczyć kilka razy dziennie czas na czułości /wygłupy dla każdego dziecka.
3. Trzymać się pierwotnych planów (najtrudniejsze): półkolonie, basen, inne atrakcje dostosować do trójki lub modyfikować za zgodą całej ekipy (całe szczęście zbyt dalekosiężnych planów nigdy nie robię, tylko z dnia na dzień, krok po kroku).
4. Pozbyć się teściowej najszybciej jak się da (przyniosło największą ulgę).
5. Odpoczywać, gdy jest okazja (dzieci przez chwilę zajmują się sobą, albo już śpią): położyć się , odpocząć, nie forsować, pomyśleć o dobrych momentach danego dnia, odganiać w myślach ataki paniki, że nie dam rady, ignorować bałagan, przytulić kota .
6. Reagować na informacje z własnego ciała o ograniczeniach, pamiętając, że jeśli ja padnę to wszystko runie więc nie mogę mieć wyrzutów sumienia, że odmówiłam wykonania jakiejś forsującej czynności lub odłożyłam ją na później.
7. Obserwować dzieci, jak sobie układają relacje i reagować tylko gdy jest to konieczne, zadawać pytania o możliwe lepsze rozwiązania danego konfliktu niż bicie, krzyki, płacz i oskarżenia.
8. Ustalić kolejność wybierania bajki, na czułości, mycie, na miejsce przy stole, w razie kłótni kolejność jest naprzemienna.
9. Mówić dobre rzeczy każdemu wg. potrzeb i zasług, chwalić, ganić, za konkrety, wg. zasług, nie faworyzować nikogo.
10. Tłumaczyć najstarszej córce, że z nią było tak samo, że tak samo przeżywała rozstanie z rodzicami, pytać co jej przeszkadza, co możemy zmienić, czego potrzebuje (bardzo często).
Samochód odzyskany, młoda zabezpieczona w ciuchy, szafę, badanie w poradni PP wykonane, zaległe szczepienia, bilanse też, wstaję bez trudu, mogę dźwigać, lepiej jem, teściowej brak. ULGA! Głowa bardziej uporządkowana, ale ataki paniki nadal są. Odsuwam je od siebie, skupiam się na tym co teraz. Szukam pozytywów, dobrych chwil, lepszych słów, spotykam się z ludźmi, którzy mnie wspierają i podnoszą na duchu, odsuwam od tych co brużdżą i wprowadzają chaos.
Chaos opanowany, rutyna wprowadzona, dzieci trochę spokojniejsze. Nastaje czas planowania organizacji dnia dla trójki i praca zawodowa, nadal rozmawiamy, pytam dzieci jak się czują, jestem czujna na zmiany, całe szczęście nie chorują…
Chwila, żeby napisać ten post i pomyśleć, chwaląc się, że dałam radę . No w każdym razie dziś tak myślę, gorsze dni jeszcze przyjdą, ustalone zasady nie są na zawsze, bo dzieci się zmieniają, bo życie to wyzwania, bo tak jest, nastał czas niepewności co do losów najmłodszej. Jeśli trafi do adopcji, to będzie kolejny ARMAGEDON emocjonalny związany ze stratą dla dzieci i dla mnie, jeśli zostanie, to będzie kolejne wyzwanie wychowawcze.
ŻYCIE JEST PIĘKNE, trzeba tylko umieć sobie zorganizować czas i dołożyć wyzwań, nie ma czasu na myślenie o bzdurach. POLECAM!”
Dziękujemy za tą cudowną opowieść