Zapowiadana przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej nowelizacja ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej to … istna kpina. Nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać… Chociaż w obliczu otaczającej nas rzeczywistości ( inflacja, wzrost cen…itd..) bliżej do prawdziwej rozpaczy
Na ten temat bardzo celnie wypowiedziała się Anna Krawczak z interdyscyplinarnego zespołu badań nad dzieciństwem przy Uniwersytecie Warszawskim, której tekst udostępniamy poniżej i, której możecie posłuchać w podcaście radia Tok FM z dzisiejszego Poranka.
Warto dodać, że na Facebooku Rodzicielstwo Zastępcze, także możecie posłuchać ciekawej rozmowy z Anną Krawczak. Zapraszamy.
A oto fragment tekstu:
„W 2020 roku zbudowano 55 nowych domów dziecka i powstało łącznie 18 nowych rodzin zastępczych (uwzględniając rodziny, które odeszły, zrezygnowały, wygasiły się). Rozważmy tę wspaniałą dysproporcję. Z reguły kwituje się ją smutnym stwierdzeniem, ze Polakom się w dupach poprzewracało od europejskich wartości i nie chcą zostawać rodzinami zastępczymi, choć to taka piękna praca.
Ta piękna praca w 2012 roku (kiedy ustawa wchodziła w życie) oznaczała otrzymywanie na dziecko umieszczone w pieczy świadczenia przeznaczonego na pokrycie kosztów utrzymania, jedzenia, odzieży, leczenia itd., które wynosiło 70% wartości minimalnego wynagrodzenia za pracę.
W tym samym 2012 roku roczna stopa inflacji wyniosła 3.7%.
Doskonale, teraz zobaczmy, jak wygląda to w roku 2022?
Świadczenie na dziecko w pieczy w 2022 roku wynosi 38% minimalnego wynagrodzenia za pracę, a stopa inflacji w lipcu wyniosła 15.6%
Mogę Szanownym Czytającym napisać, ile w Warszawie płaci się za wizytę u psychiatry dziecięcego (380 zł wg cennika), a ile za wizytę u psychologa (200 zł) – obie te wizyty niemal na pewno będziecie musieli zaliczyć jako rodzina zastępcza, ponieważ dzieci umieszczane w pieczy nie trafiają tam dlatego, bo w domu rodzinnym był cud, miód i orzeszki (była tam krzywda, przemoc, trauma i bardzo często alkohol, dzięki czemu dziecko ma teraz płodowy zespół alkoholowy). Nie będę jednak tego pisać, bo nawet i bez tego wiadomo, że przy takiej dysproporcji stawek na przestrzeni 10 lat, może być tylko jeden werdykt finalny:
rodzina zastępcza w 2022 roku, jeśli jest to dobra i sensowna rodzina zastępcza, musi dopłacać z własnej kieszeni za terapię, diagnozę i utrzymanie przyjętego dziecka.
Oczywiście może łatwo zaoszczędzić pieniądze, to znaczy utrzymywać, że dziecko jest zdrowe, paaanie, nie ma żadnych potrzeb terapeutycznych, więc nie ma też powodu wydawania na to kasy, skoro najbliższa wizyta u psychiatry na NFZ będzie już w 2025 roku. Nie spieszy się.
Prawdopodobnie do tego samego wniosku doszło ministerstwo rodziny i polityki społecznej proponując w nowelizacji, ze kwota tego świadczenia nie wzrośnie, nie zostanie zwaloryzowana o stopę inflacji ani o wartość minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Gdyż po co.
(..)Wróżę, że w 2022 roku saldo nowych rodzin zastępczych będzie jeszcze niższe niż osiemnaście.(…)
Chciałam się grzecznie spytać, ile z czytających osób uważa za atrakcyjną propozycję:
– rezygnacji z dotychczasowej pracy zawodowej
– w zamian za to przejście na wynagrodzenie 3100 zł miesięcznie na umowie – zlecenia (ustawa nadal twardo obstaje, że rodziny zawodowe muszą pracować na śmieciówkach, bo tak)
– przyjęcia pod swój dach czwórki rodzeństwa po traumatycznych doświadczeniach i obowiązku zorganizowania im diagnoz medycznych oraz długiego marszu po specjalistach, diagnoz psychologicznych i konduktu po psychiatrach, rehabilitacji, terapii, kolonii, zajęć dodatkowych i tak dalej, a to wszystko siedem dni w tygodniu po 24 godziny dziennie, za 3100 zł łącznie plus cztery świadczenia o wartości 38% wynagrodzenia minimalnego i inflacji 15.6%,
– bycia regularnie rozliczanym z jakości swojej pracy przez instytucję, która oceni, że jesteście spoko (czyli dopłacacie dostatecznie dużo, aby dzieci dostały wszystkie potrzebne im usługi) albo jesteście do dupy (czyli nie macie dodatkowej kasy, aby pokryć wszystkie te usługi, nawet jeśli bardzo byście chcieli)?
Bo mnie na przykład zwyczajnie nie byłoby na to finansowo stać, niezależnie od chęci. Rodzinna piecza zastępcza robi się kosztownym gipsem, który wymaga znaczącego wkładu własnego, o ile chce się kochać, wychowywać i leczyć dzieci na poziomie jednak ekonomicznie wykraczającym poza szczaw i mirabelki.”