Dzieci są naszym światem, to dla nich podejmujemy ryzyko, wyzwania, staramy się z całych sił a nawet, gdy tych sił zabraknie..nie chcemy się poddać… Wciąż rozmyślamy, szukamy rozwiązań, czekamy na pomysły, które mogą coś zmienić, coś polepszyć, ułatwić …. i tak każdego dnia.
Emocje towarzyszące nam są tak bardzo absorbujące i wyczerpujące jednocześnie, że nie da się tego w prosty sposób opisać. Mimo to, jedna z mam postanowiła podzielić się z Wami swoimi odczuciami tuż po adopcji córki. Może to krótkie wyznanie sprawi, że lepiej zrozumiecie skalę emocji, jakie towarzyszą nam każdego dnia. …
„Być może do tych największych trudności nie przygotuje nas żadne szkolenie teoretyczne.
Pamiętam, jakim zaskoczeniem dla mnie była świadomość tego, że „tak, już teraz to długo wyczekiwane dziecko jest ze mną a ja nie czuję fali miłości”.
Byłam zaskoczona, zmęczona, osamotniona ale nie od razu czująca miłość do dziecka.
Zakładałam trudności po stronie emocji córki.
Te prawdziwe pojawiły się w okresie dojrzewania. Pierwszy rok minął nam niemal idealnie, choć teraz jestem przekonana, że było to wynikiem lęku córki, brakiem wiary w to, że naprawdę jesteśmy już razem na zawsze.
Dopiero po wielu miesiącach córka rozpłakała się przy mnie.
Po jeszcze dłuższym czasie zaczęła na różne sposoby pokazywać swój bunt. Niemal prowokować i sprawdzać, czy rzeczywiście z nią „wytrzymam”, „czy jej nie oddam”.
Tutaj, na stronie Stowarzyszenia, chyba nie trzeba pisać o osamotnieniu.
Braku zrozumienia.
Uwagach słyszanych w szkole „to nie jest twoja mama tylko ciocia”
„nikt ciebie nie pokocha”
Prezentach z Caritasu mimo, że nasza sytuacja materialna nie była zła.
Braku wsparcia ze strony dorosłych, nauczycieli i rodziców dzieci z klasy, które nie potrafiły przyjąć dziecka z tak odmienną historią.
Przez trudności związane z oczekiwaniem na zgodę na adopcję, przez długi czas oczekiwania na „ten telefon”, przez odrzucenie w jednym z ośrodków adopcyjnych długo towarzyszyło mi przekonanie, że jestem na „cenzurowanym”, że jestem oceniana…
Pojawia się żal, że dziecko mające taki potencjał ma utrudnione relacje z rówieśnikami, trudności w skupieniu uwagi, kontroli emocji z powodu błędów dorosłych. Że być może ślad tego elementarnego odrzucenia będzie trwał w niej już na zawsze.
A jednak żadne doświadczenie, żadna relacje nie była dla mnie tak ważna.
Jedyna, najbardziej sensowna.”
Na zdjęciu obrazek Tosi, wykonany podczas cudownych warsztatów z niesamowitą Katarzyna Samosiej Do dziś je wspominamy